19 września 2006

Kochani!

Posty będą się teraz pojawiały chyba nie za często (choć za jakiś czas ta sytuacja może się zdecydowanie poprawić, ale póki co nie obiecuję:)), ale za to postaram się, by były dość obszerne i choć trochę przybliżały Wam moje tutejsze życie. Aktualnie jest niedziela, 8.30 rano, za oknem jest jeszcze szaro (cholerna zachodnia strona świata…). Jak nietrudno się chyba domyślić, w takich warunkach wstaje się niezbyt łatwo nawet mnie :( Jedynym pozytywem jest to, że tuż po przebudzeniu słyszę mewy, a wyglądając przez okno dostrzegam port, statki i… WIELKĄ WODĘ :) Widzę wszystko, of course, jeśli moje „tuż po przebudzeniu” jest po godzinie 8 rano ;).

Jak wiecie, podróż minęła bez większych problemów, latanie samolotami to super sprawa, w życiu już nie wsiądę do autokaru! :P (turbulencje w chmurach są jak roller-coaster trochę ;)) Dałyśmy z Gosią radę przetrwać noc na lotnisku, to nie takie straszne jak się nie jest całkiem samemu. Teraz mamy już sporo doświadczenia i zastanawiamy się, kiedy to powtórzyć :) Nie pytajcie, jak przeżyłam prawie dwie doby na jednej bułce i 0,5l wody mineralnej, bo dla mnie samej jest to niejasne (zwłaszcza, że taszczenie ponad 30 kg bagażu po schodach trochę wykańcza;), a w Hiszpanii w metrze itp. są TYLKO schody, nikt się nie martwi turystami z ogromnymi torbami)… Chyba wpływ adrenaliny i nieznanego. Głód poczułam w zasadzie dopiero w czwartek koło południa…

Na miejscu mały zonk, bo babka od mieszkania powiedziała nam, że ona dla nas za bardzo miejsca nie ma, jako że jej córka przekazała jej, że my przyjeżdżamy tylko na semestr! (po co więc było wysyłać te wszystkie papiery?) Zaproponowała nam spanie w dwójkę w jednym pokoju (no niby dwuosobowym, ale…), nie zmieniając jednak ceny. Chcąc nie chcąc – postanowiłyśmy szukać nowego mieszkania. No i nawet nie tak bardzo długo szukałyśmy. Nie są to może warunki królewskie, ale ja uważam, że całkiem nieźle trafiłyśmy. Mamy do dyspozycji 4 pokoje (każda ma własny + salon), kuchnię, łazienkę (z dużym lustrem, jak w Popradzie!) i dwa balkony (nie tarasy Madziu, ale balkony:P) plus jeden taki zabudowany oknami całkiem. Mnie przypadł – moim zdaniem - pokój najładniejszy; jeden z balkonów wychodzi tylko z mojego pokoju, więc teoretycznie mam go na własność ;) Ściany mam… różowe :D i ogromniaste łóżko, które aż prosi się o szukanie towarzystwa na noc :P Jedyne co mogę zarzucić temu mieszkaniu to brak kołder (chwilowo śpię pod samą tylko poszewką) i jakichkolwiek mniejszych (czytaj nocnych lub takich na biurko) lampek... No, i okna są tylko przesuwane, więc jak już kiedyś postanowię umyć z zewnątrz te z salonu, to możliwe, że się już więcej tutaj nie odezwę ;) Poza tym jest naprawdę fajnie i taniej prawdopodobnie nam wyjdzie niż u tamtej pani, choć to zależy jak nasze zużycie prądu i wody – wyjdzie więc w praniu (mogłoby być jeszcze taniej, gdybyśmy chciały lokatora do salonu, ale uznałyśmy, że skoro u tamtej miałyśmy i tak płacić więcej, to wolimy nie ryzykować z szukaniem kogoś obcego. Najwyżej w drugim semestrze, jak kasy zacznie brakować;)). Jak wyjdzie za dużo – nie będziemy się kąpać :P

Czwartek i piątek minęły głównie na plotkowaniu, rozpakowywaniu, pierwszych zakupach, powolnej eksploracji miasta i załatwianiu najważniejszych formalności. Lokalizację mamy całkiem niezłą, przynajmniej na razie jesteśmy zadowolone :) Zakupy robimy w Al Campo, który jest tutejszym Auchan, więc czuję się prawie jak w domu (ten tutejszy nieco mniejszy jest, ale nie szkodzi… Podobno dość blisko jest też do Carrefour, więc serio jak na środuli). Ceny trochę przytłaczają, ale powoli się przyzwyczajam, a poza tym zawsze wśród wszystkich towarów są te tańsze i te droższe – staram się znajdować złoty środek :) Wkrótce poszukamy też innych sklepów, kto wie, może będzie taniej niż w Al Campo?:)

Sobota upłynęła pod hasłem WIELKIE SPRZĄTANIE. Prawie 5 godzin bez przerwy harowałyśmy w trójkę jak głupie. Nigdy w życiu tyle jeszcze nie sprzątałam :) Umyłam WSZYSTKIE okna (a jest ich tu sporo, nawet liczyć nie będę…). Ale jesteśmy z siebie dumne – teraz jest już w miarę ładnie i czysto, a kolejne porządki zajmą na pewno mniej czasu i pozwolą na dokładniejsze oględziny niektórych zakamarków;) Zjadłyśmy też pierwszy pseudo obiad – naleśniki na słodko (zgadnijcie, kto robił?;) Dziewczyny dzielnie mi pomagały). Piszę „pierwszy” i ”pseudo”, bo tak naprawdę dotychczas jadłyśmy tu późne śniadania (tak ok. 10-11) i kolacje. W międzyczasie ciągle było coś do roboty. Wczoraj jednak postanowiłyśmy spożyć obiado-kolację i wydaje mi się, że przy tutejszym trybie życia tak to już pozostanie: śniadanko, potem jakiś owoc czy coś słodkiego na lunch i ciepła obiado-kolacja. I nawet fajne to, podoba mi się, głodna póki co nie chodzę:) Powiem w tajemnicy, że dzisiaj (niedziela) Gosia chce gotować zupkę porową, więc też może być pysznie :)

Tak ogólnie to tęskno mi trochę, ale nie mam póki co za dużo czasu na siedzenie i rozmyślanie, ciągle jest coś do roboty. Kalendarz i miś stoją tuż przy moim łóżku, tak samo kartki od rodziców i mamy Madzi :) Nad głową mam skoszoną z przedpokoju tablicę korkową i… no oczywiście, ZDJĘCIA (choć w pośpiechu niekoniecznie pozabierałam ze sobą te najfajniejsze) :) Do tego co nieco fotek na dysku i cudowna płytka „żeby zawsze było Ci wesoło” – dzięki Martuś, że mi ją przywiozłaś :) Basia i Gosia bez przerwy muszą o Was słuchać, powoli zaczynają kapować kto jest kim (Asia, Ciebie z surową wątrobą kojarzą :P).

To tyle chwilowo, zaraz znikamy do kościoła, zobaczyć jak msze hiszpańskie wyglądają (kończę pisać tego posta już po śniadaniu). Bawcie się wszyscy w Polsce ładnie, nie zapominajcie o mnie za szybko i piszcie od czasu do czasu jakieś smski (wkrótce będę mieć chyba ten hiszp. numer, to może taniej mi będzie pisać do Was). Całuję i ściskam WSZYSTKICH (rodzinkę, przyjaciół i znajomych:) )

M.

P.S. Nie uwierzycie, ale kupiłam wczoraj (w sobotę) kubek z rosyjskim wierszykiem urodzinowym!! Zaczynam rozumieć, po co nas tym rosyjskim zamęczają na studiach ;)

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Dad is shocked with the info about " duże łóżko, które aż się prosi o..." czy coś w tym stylu.I'm shocked with your busy Saturday and cleaning so many windows.A poważnie mówiąc ucieszyły nas te wiadomości. Raz- bo od Ciebie, a dwa bo takie dobre i optymistyczne. Tak trzymaj!!!.
QUESS WHO

20 września, 2006  

Prześlij komentarz

<< Home