29 stycznia 2007

Kto powiedział…?

Kto powiedział, że nie mogę sobie kupić:
srebrnych pantofelków,
czerwonej minispódniczki ledwie zakrywającej pośladki,
fikuśnych bluzeczek na ramiączkach
i tylu różowych (przepraszam! W kolorze fuksji) rzeczy, ilu tylko zapragnę?

Ano, nikt!

I dlatego właśnie… Nie, no spokojnie ;) Nie kupiłam wszystkiego z wyżej wymienionych, choć… niewiele nałgałam ;)

Pantofelki, rzeczywiście, są. I, rzeczywiście, srebrne :) Wahałam się, stojąc przed wystawą, czy wolę czerwone czy srebrzyste. Jak zwykle, zadecydował los – czerwonych nie było w moim rozmiarze :)

Minispódniczka? No nie, to już byłaby przesada… Tutejsze mini są naprawdę krótkie i trzeba do nich nosić getry, a do tej mody jakoś póki co (podkreślam – PÓKI CO!) przekonać się nie mogę… Chciałam przymierzyć czerwoną, rzeczywiście, ale do kolan… Niestety, rozmiarem 32 to ja się pochwalić nie mogę… (no chyba, że mowa o jednej tylko nodze???)

Fikuśne bluzeczki nie są aż tak znowu fikuśne, ale rzeczywiście „poszalałam” i zakupiłam aż trzy :) dwie niestety w odcieniach szarości („niestety”, bo chcę ostatnio swą szafę nieco rozweselić kolorystycznie), ale trzecia nadrabia niebieskościami i czerwienią ;)

Fuksja?... Fuksja to sweterek i bluza, które wiszą w szafie (tudzież chronią me cielsko przed zimnem) już od jakiegoś czasu… Nowości w tych odcieniach brak…

No, i proszę. Ja zawsze wiedziałam, że mój gust (wiem, mamo, wiem, ja nie mam gustu:) ) się do Polski nie nadaje… Moje zakupy byłyby bowiem dużo większe, gdyby nie świadomość, że przyjdzie mi w tym wszystkim chodzić także w rodzinnych stronach… Bo do przebieralni pognałam dziś z ponad dziesięcioma wieszakami! :P

Radośnie buziaki przesyłam!

M. jak Mójportfelcośopustoszał ;)

P.S. Śnieg niemal w całej Hiszpanii, ale naszemu miastu zostało darowane… ;)