21 lutego 2007

Przepraszam za wyrażenie, ale SZLAG BY TO TRAFIŁ!

Obudziłam się dziś z nosem, w którym szwankują uszczelki, gardłem przepełnionym jakimiś bliżej nieokreślonymi kolcami i papierem ściernym i głosem przypominającym wydobywający się przez megafon dźwięk kredy zgrzytającej po tablicy… W dwóch słowach – JESTEM CHORA.

I rzucam, pomimo osłabienia, przekleństwami na prawo i lewo, bo – do cholery jasnej! – dziś środa popielcowa, a tutaj jest to obchodzone w dość ciekawy sposób. Jest pogrzeb sardynki, pali się jakąś kukłę czy cośtam… Świetnie, ale chyba nie będę w stanie tego obejrzeć :(

Odwołałam lekcje u dzieci, bo nie chcę rozsiewać zarazków w równym stopniu, jak robię to z przekleństwami we wszystkich znanych mi językach. Chodzę po domu i wyżywam się na przedmiotach – na ludziach nie mogę, bo Gosia zapracowana, a Basia ma migrenę. To jest po prostu CUDOWNY dzień… :/

M. jak MIERDA!!!