22 kwietnia 2007

Pracujemy nad znajomościami (19.04.2007)

Dzień sam w sobie mało ciekawy… Miałam trochę doła z powodu dziur, które mi pozostały na twarzy po tej mojej nieszczęsnej ospie…:( Ale nic to, wrócę do domu, to zadzwonię do Mango Gdynia po krem ze śluzu ślimaka :P Może pomoże? ;)

Noc spędzona z Basią poza domem. Ci, co mają niezłą pamięć, będą wiedzieli, że jak ja & Basia, to na 100% jakaś przygoda. Nie rozczarują się :)

Melé było jakieś takie do kitu – nie umiałam się tam odnaleźć. Poza tym, miałam ochotę tańczyć. A jak tańczyć, to tylko.. Quomo (brawo! Stali czytelnicy bez problemu zdaliby test z wiedzy o moim pobycie w Hiszpanii :)).

Poszłam najpierw sama – padłam z wrażenia! Przy barze jakieś 3 osoby, a poza tym pusto!!! Zrobiłyśmy z Basią spacerek po całej okolicy – WSZYSTKIE dyskoteki były PUSTE (byli tylko barmani i, ewentualnie, ochroniarze)… Cholera, ja wiem, że to czwartek, i że nigdy nie ma w tygodniu za dużo ludzi, ale takich pustek to ja jeszcze nie widziałam… Postanowiłyśmy zatem poszaleć we dwie na parkiecie naszego kochanego miejsca imprezowego. A co?!? :)

3 osoby, o których wspomniałam, zdążyły się ulotnić, zanim przyszłyśmy. Skład obecnych w lokalu był więc następujący: my dwie, barman (w weekendy ochroniarz :P) i DJ… I kto wie, jak potoczyłoby się to wszystko, gdyby nie fakt, że Basia rozlała pół mojego drinka…?

Przemiły barman, po namowie Basieńki, nalał mi drugiego drinka, tak w ramach nagrody pocieszenia… Zaczęliśmy rozmawiać, nalano drinka i dla Basi… I tak się zaczęło…

Podsumowując wieczór (bo pisać by można duuuużo, ale jak zwykle nie dam rady oddać klimatu… Podsumowanie zaś będzie trochę w stylu Bridget Jones, bo ostatnio czytam…):

Ilość zapłaconych drinków:1
Ilość drinków wypitych: 5 (plus 5 Basi, przy czym ona nie zapłaciła za ani jednego :P)
Ilość poznanych ludzi: 4 (barman, DJ, młodziutki przystojny ochroniarz :D i jego kolega)
Ilość godzin przetańczonych: góra 30 minut
Ilość godzin przegadanych: około 3,5

Gadało się super… Quomo było tylko nasze, od godziny 4.30 do 6 było już nawet zamknięte, a światła zgaszone… Basia podejrzewała, że chciano nas upić, ale ja byłam nieco odmiennego zdania. Poza tym, nawet jeśli, to nie do końca im się udało, bo przecież jesteśmy Polkami, a ta narodowość zobowiązuje :P (choć, nie powiem, po powrocie do domu byłyśmy BARDZO w humorze :P). Na sam koniec zaś odwieziono nas nawet do domu :)

UWIELBIAM takie „przygody”… I fajnie, że w końcu, po jakichś 7 miesiącach chodzenia do Quomo, mamy tam jakieś znajomości :) Zawsze to milej chodzić do knajpy, w której witają Cię z uśmiechem (tudzież dwoma pocałunkami w policzek:P)…
Chyba częściej będziemy rozlewać drinki w lokalach ;)

Całuję, nieco na procentach,

M.

P.S. A miałam wrócić wcześnie do domu, bo mam o 14 prezentację na uczelni…