22 kwietnia 2007

Rozdwojenie jaźni, jajko i bita śmietana (21.04.2007)

Wstałam dziś z łóżka, pomaszerowałam do kuchni i… stanęłam w drzwiach jak wryta. Teoretycznie byłam przekonana, że jestem jeszcze w przedpokoju, ale oczom mym ukazałam się ja sama, siedząca przy stole i pałaszująca śniadanie wraz z Basią! „Jezu, zwariowałam!”, było moją pierwszą myślą…
Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, że na moim stałym miejscu przy stole siedziała Weronika (też brunetka, choć ładniejsza :P), ubrana w piżamę… IDENTYCZNĄ jak moja :)
Dobrze jest, rozdwojenia jaźni jeszcze nie mam :)

Popołudnie leniwo – zakupowe (ilość kupionych ciuchów: 0!, bo Hiszpańska moda jednak czasami mnie przytłacza – albo fasonami i krojem, albo cenami…).

Nocą juerga z Margo i Miguelem – piliśmy chupitos (takie odpowiedniki naszych kieliszków do wódki more less)… Tym razem jednak nietypowe chupitos (a raczej – typowe dla Hiszpanii czy Galicji, ale nietypowe dla nas :)).
Słodkie chupito z bitą śmietaną, czekoladą, migdałami i cynamonem (w dodatku jadalny kieliszek, z wafla i czekolady…) to jeszcze nic! Wszystko zostało pobite chupito z… JAJKIEM! Dostajesz „kielonka”, a do tego jajko na twardo :P Cudowny wynalazek :) [Zgadnijcie tylko, co Hiszpanie – brudasy robią ze skorupkami z tych jajek?]

Po tym całym alkoholowo-kulinarnym galimatiasie, czas na QUOMO :D Jako, że mam tam już teraz znajomości… ;) (NARESZCIE!) Zabawa do białego rana – powrót koło 6 :)
Są takie chwile, kiedy kocham życie :)

M.

P.S. Spotkałyśmy w centrum chyba z 6 osób z zajęć z tłumaczenia (tych od prezentacji piątkowej). Nie mam pojęcia, jak mają na imię… oni też nie znają mojego… Ale witaliśmy się, jak starzy dobrzy znajomi… Life’s fun! :)