23 września 2006

SOBOTA

Uff,,, i wreszcie nadeszła sobota J A co robi się zwykle w soboty? No oczywiście, sprząta :P Tym razem nie czekała nas już aż taka harówka, jak ostatnio, no bo bez przesady, żeby co tydzień myć okna itp. Każda z nas ogarnęła więc względnie swój pokój, pobuszowałyśmy trochę w kuchni i łazience. Gosia – jedyna odważna – wybyła na balkon (uzbrojona w „maskę” wykonaną z chusty, wyglądała więc jak kowboj) z dywanem z salonu, coby go nieco wytrzepać. Kurzu poszło tyle, że szok… Nie czyszczono go chyba kilka dobrych miesięcy;/
Ponieważ w moim pokoju także znajduje się dywan, postanowiłyśmy pójść przywitać się z sąsiadami z naprzeciwka, a „przy okazji” pożyczyć od nich odkurzacz :) Sąsiedzi okazali się bardzo mili i bez problemu odstąpili nam na krótki czas swój sprzęt sprzątający :) Przynajmniej z nimi będzie się chyba dało normalnie pogadać i poprosić ich o pomoc. Bo nie ze wszystkimi jest tak fajnie…

Nie pisałam Wam jeszcze o tym, zapomniało mi się trochę, ale tuż pod nami mieszka „presidente”, czyli przewodniczący wspólnoty mieszkaniowej. Facet i jego żona są niby dość sympatyczni (pomijając fakt, że mówią do nas po galicyjsku), ale… W poniedziałek przeżyłyśmy ciekawą dość przygodę z nimi związaną. Wchodziłyśmy sobie spokojnie na nasze 4 piętro, wracając z uni. Nagle drzwi na piętrze 3 otworzyły się z impetem, z nich wyskoczył wcześniej wspomniany już koleś i – bez słowa wstępu – zapytał, czy możemy dać mu kopie naszych dowodów osobistych lub paszportów. Widząc nasze zdumione spojrzenia zaczął snuć opowieść o tym, jak to kilka lat temu do jednego z mieszkań wprowadziła się grupa facetów, jakichś takich podejrzanych, bo ciągle znosili do domu i wynosili jakieś pudła i pakunki, jak pewnego dnia przyjechała tam policja, musiała wyważyć drzwi itd… Okazało się podobno, że mieszkanie wynajmowali działacze z ETA i wobec tego nasz pan presidente – w ramach prewencji – chciałby mieć u siebie w domu kopie naszych dokumentów, żeby (w razie, gdyby znów chciała przyjechać policja :D) nie trzeba było znowu wyważać drzwi!! No już to widzę, jak policja patrzy ze spokojem na kopie jakichkolwiek dokumentów i mówi „no, spoko, te trzy z ETA nie są, to my już sobie pojedziemy”…:] Swoją drogą, ciekawe, dlaczego na nas padło takie podejrzenie. Czyżby nasze trzy 30-kilogramowe walizy były jakimś dziwnym i podejrzanym zjawiskiem?:P

Sobotnie popołudnie udało nam się wykorzystać w cudowny sposób. Spotkałyśmy się z Gosi i moją wolontariuszką, Tamarą (która, nota bene, była rok temu u nas na UŚ w związku z wymianą Erasmus). Dziewczyna jest taka jakaś dziwna i bardzo spokojna, albo nie wiem…nieśmiała? Na szczęście, po krótkim czasie przebywania z nami zaczęła razem z nami śmiać się z naszych komentarzy i pomysłów (bo przyznać należy, że my ciągle z czegoś zlewamy). Przypadkiem mniejszym czy większym, trafiłyśmy na jednym z placyków na Festiwal Muzyki i Kultury Świata, gdzie miałyśmy fantastyczną okazję wytańczyć się i pobawić się na całego. Grupa organizująca ten festiwal uczyła ludzi takich jak my, z ulicy:), tańców z różnych stron świata… Postanowiłyśmy się przyłączyć i nie mogłyśmy chyba podjąć lepszej decyzji, bo zabawa była przednia. Raz się tylko trochę zestresowałam, jak przyszło mi tańczyć w parze z panem prowadzącym i wywlókł mnie na sam środek placu, żeby zademonstrować reszcie, jak dany taniec wygląda :) Na szczęście nie poszło mi chyba najgorzej ;)

Potem jeszcze coca cola w knajpce na jednej z malowniczych uliczek Vigo (tradycja z tapas jest cudowna… Jak już założymy tę knajpę w szkole językowej, kochani, to będzie to knajpa, gdzie BĘDZIEMY SERWOWAĆ TAPAS!!) i przyszedł czas na powrót do domu. W domu film do godziny 1.30 (w ogóle, to jeśli się tu chce oglądać jakikolwiek film, to ZAWSZE trzeba czekać do 22, bo wcześniej w TV są tylko wiadomości i takie tam), trochę babskich ploteczek i… lulu! (już wiesz teraz, Mała, czemu nie spałam i puszczałam Ci sygnałyJ).

I tyle znów na dziś, ciao!

P.S. Dziewczyny poznały już prawie wszystkie moje „love stories” :P Ciekawe, kiedy uznają, że jestem szurnięta :P W sumie, to może nawet nie za szybko, bo okazuje się, że choć może na pierwszy rzut oka jesteśmy dość różne, to jednak wiele mamy wspólnego. Np. Robbiego Williamsa same puszczają, nie muszę ich o to prosić :P

P.S.2 Odkrywam kolejne dziwactwa swojej rodziny, albo też innych rodzin (bo nie wiem już, czy to znowu Kurzakowie się wyróżniają, czy to dziewczyny mają dziwne zwyczaje). Czy Wy też myjecie jajka (mówię o takich ładnych, czystych ze sklepu, nie upstrzonych Wiadomo Czym prosto z gospodarstwa :P) przed robieniem jajecznicy itd.?

8 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Don't worry!Jeśli znowu się okazało, że jesteśmy strange to tylko dobrze świadczy o naszej odrębności rodzinnej, a to zjawisko jest teraz w modzie. Na pocieszenie dodaję,że ZAWSZE myję jajka, które farbujemy na Wielkanoc.
Może to trochę ratuje sytuację?

26 września, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Aha, Kulka też chciał się w tej materii wypowiedzieć, ale zważywszy na "śliskość " tematu, wolałam nie ryzykować.A może szkoda?

26 września, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

haha:) ja nie myje Mirelciu takze luz nie jestes AZ tak dziwna:) ale zawsze to nowe pytanie do naszej serii he?:)

27 września, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Chciałem zauważyć,że jajka powinny być ZAWSZE czyste, a nie tylko od święta.
Kulka

27 września, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

ja tez myje jajka, po czym je wycieram sciereczka:)

28 września, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Hey,ja jajek nie myje,moze to 'szkodliwe'?cholender,zebym to wczesnie wiedziala.....Mnie juz slinka leci jak czytam wasze pysznosci kulinarne.Chrzesna.

01 października, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Cześć Mirelko. A propo jajek. Ja zawsze myję bardzo dokładnie od momentu kiedy się dowiedziałam o ptasiej grypie.Tak że uważajcie i myjcie wszystkie jaja.
Ciocia Urszula i Wujcio

Ps. Mimo wszystko, zawsze uważaj na jaja -Mirek

01 października, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

czesc Galicjanko!Nie pezejmoj sie parasolkami,bo i u nas pogoda sie zalamala.Trzeba bedzie kaloryferki wlaczyc.Buziaki.chesna i family,czyli-OlKlaTor.

03 października, 2006  

Prześlij komentarz

<< Home