22 września 2006

STUDENTKA z FILOLOXÍA GALEGA?

Ha! Gordon dał sobie luzu :) Co prawda od czasu do czasu wieje jeszcze trochę, co kilka godzin mamy jakieś kilkunastominutowe urwanie chmury, ale poza tym jest już spokojnie i nie musimy się już martwić o okno w kuchni.

Na uczelni norma – na pierwszych zajęciach nikt się nie pojawił (nie, żebyśmy z Gosią specjalnie wstały na 9 po 3 godzinach spania…). Czas wykorzystałam w bardzo ciekawy sposób – w sali komputerowej ;) Żeby nie było – ściągałam trochę materiałów na językoznawstwo, bo mam już zadaną pracę domową :)

Potem przyszedł czas na łacinę… Chodzimy na nią z Gosią wraz z … filologią języka galicyjskiego!! Zajęcia niby są prowadzone w castellano, ale kobieta mówi tak szybko i niewyraźnie, że nawet rodowici Hiszpanie mają czasem problemy ze zrozumieniem jej. Zapowiada się ostra harówka na tej łacinie (już choćby ze względu na to, że ona nie zacznie z nami od samych podstaw, bo uważa, że coś już powinniśmy umieć – w liceach łacina tu ponoć jest obowiązkowa… A dodatkowo babka ma opinię fatalną i ponoć zawsze kogoś oblewa na egzaminach), ale póki co widzę jeszcze światełko w tunelu, bo ponoć ma być organizowany jakiś kurs łaciny dla obcokrajowców. Staram się więc tym na razie nie przejmować.

Pierwszy rok filologii gal. jest super: na roku są tylko 3 (!!!) osoby, z czego jedna dziewczyna pojawiła się na zajęciach dopiero jeden raz. Pozostałe tłumy studentów to 2 milusich Hiszpanów (żeby było ciekawiej, jeden jest rudy i ma niebieskie oczy:)). Chłopaczki to jeszcze takie, bo jeden ma 19 lat (skończy w grudniu:]), a drugi 20. Jako, że łacina trwała tylko pół godziny, miałyśmy z Gosią w planie pozałatwiać parę spraw, ale zaczęłyśmy gadać z Danielem i Pablo i tak oto spędziłyśmy 1,5h przerwę :D Śmiechu była kupa, gadka typu OWION kompletny (poza Asią chyba nikt nie rozszyfruje… OWION to rozmowy O Wszystkim I O Niczym:)), o polityce, pogodzie, językach obcych, Polsce, Hiszpanii, naszych zwyczajach, o pracy nauczyciela… o matko, o czym myśmy NIE gadali?:) Pablo i Daniel to jak dotąd jedyny pozytywny aspekt zajęć z łaciny :P Tylko proszę nam tu żadnych romansów nie wmawiać, bo PÓKI CO nic się nie dzieje :P Fakt faktem, są pod wielkim wrażeniem naszych umiejętności językowych (ilości języków, jakimi władamy, ale też pochwalili nasz hiszpański:)), ale to jeszcze do niczego nie prowadzi :P

KOCHAM zajęcia z tłumaczenia audiowizualnego (jakkolwiek powinno to brzmieć po polsku), będą chyba najciekawszymi spośród wszystkich, na jakie tu będę uczęszczać. Musimy się z Gosią jeszcze upewnić, ale jedna z wykładowczyń (są dwie) była na 99% u nas na UŚ rok temu i miała taki super wykład o dubbingu, napisach do filmów itp.

Wieczór spędziłam samotnie przed telewizorem, bo dziewczynki padły ok. 18 (zmęczenie poimprezowe dało się im we znaki). Cholera jasna z tą tutejszą telewizją, jak już się zaczną wiadomości, to są na WSZYSTKICH kanałach… jedynie na Euronews dowiedziałam się czegoś o świecie, bo większość tutejszych dzienników omawia głównie sprawy krajowe. Widziałam zdymisjonowanego Leppera i przywróconą do łask Zytę ;) Obejrzałam jeszcze potem eliminacje do tutejszego Idola (respekt, niektórzy mają serio super głosy) i też poszłam spać. A w zasadzie jeszcze nie poszłam, bo właśnie piszę to, co czytacie ;)

I tyle, Kochani, z piątkowego dnia :) Dobranoc