18 listopada 2006

Sobota „pierwszych razów”…

- pierwszy raz miałam się dziś udać na zakupy „ciuchowe” (chciałam się wreszcie dowiedzieć, jakie sklepy mam w okolicy) – nie udało się, niestety, bo pracy na uczelnię miałyśmy z Gosią po same łokcie, a może i jeszcze więcej, a same zakupy żywnościowe na najbliższy tydzień zabrały nam ponad połowę dnia,
- pierwszy raz przeżyłyśmy w Vigo burzę, taką z prawdziwego zdarzenia, z grzmotami, błyskawicami i całą resztą burzowych atrakcji,
- pierwszy raz dane nam było odwiedzić Asię, Anię, Janusza i Izę (Erazmusi z naszej uczelni)… Przy okazji, pragniemy podziękować za tę imprezkę, bo było fantastycznie! Pyszne jedzonko, smakowite słodkości… Palce lizać! Pierwszy też raz udaliśmy się do Quomo z miejsca innego, niż nasze własne mieszkanko ;)
- pierwszy raz tańczyłam podczas ulewy PRZED Quomo (w ogóle chyba piewszy raz w życiu tańczyłam na deszczu…) i pierwszy raz było w tej naszej ukochanej dyskotece tak gorąco, że czułam się jak w saunie,
- pierwszy raz bawiliśmy się na całego z grupą francuską (jako, że Basia uznała, że nigdy nie zapomni tych chwil, to postanowiłam jej to nieco ułatwić i wspomnieć o tym króciutko:)),
- pierwszy raz wracałam z imprezy w samej tylko bluzce na ramiączkach (zważywszy, że mamy połowę listopada) i się nie rozchorowałam :P
- pierwszy raz udało mi się streścić całkiem sporą ilość informacji w tak niewielu zdaniach…

M.