23 października 2006

Ciemność, widzę ciemność…

Poza maleńkim faktem, że w moim ukochanym pokoiku wysiadł kompletnie prąd (wybaczcie mało fachowe określenie, ale nie wiem, co powinno się powiedzieć, jak szlag trafił całą elektryczność na terenie mojego M1 ;)) i teraz wstaję w ciemnościach i kładę się w ciemnościach, a uczyć muszę się w kuchni, ewentualnie w salonie, to nie dzieje się nic ciekawego…

Pora zadzwonić do pana Antonia i się poskarżyć, że wanna zatkana, a prądu brak… Ciekawe, kiedy znów obejrzę swój pokój przy należytym, nastrojowym świetle (różowe ściany mają swoje wymagania;))…

P.S. Na językoznawstwie robią się tłumy, jest nas już 4! :) Dołączyła dziś do nas „z małym poślizgiem” Belgijka, Diesa (czy tak się Jej imię pisze, nie wiem…). Nadal wałkujemy struktury języka polskiego. Cieszę się jak dziecko, jak widzę, że na materiałach, które wykorzystujemy, widnieje moje nazwisko :) Jakie to cudowne, że niektórzy wykładowcy potrafią dopasować program swoich zajęć do osób, które na nie uczęszczają. Czeka nas jeszcze francuski albo flamandzki, ze względu na nowoprzybyłą Diesę :)