03 listopada 2006

Kolacja pożegnalna o północy

Z dzisiejszego dnia warto wspomnieć tylko o wieczorze. Wpadli do nas nieodłączni ostatnio towarzysze naszych imprez, czyli Xavi i Leandro. Okazją była kolacja pożegnalna, jako że nasz rozrywkowy Włoch wraca jutro do Granady (co tam, że „przypadkiem” znowu przybędzie tu do Vigo za tydzień i to tym razem na niemal cały miesiąc… pożegnanie musi być;)).

Przyznam szczerze, że widok gotującego faceta, a już zwłaszcza faceta gotującego DLA MNIE zawsze mi się podobał. Cóż więc myśleć, kiedy takich facetów jest dwóch? :) Włoska pasta z pieczarkami (nie będę zdradzać tajemnic kucharza), oficjalnie zwana KOLACJĄ, a konsumowana o północy to kolejna rozrywka, jaką zaserwowano mi podczas mojego pobytu w Hiszpanii :) Nie muszę chyba mówić, że pochłonęłam całkiem sporą porcję tych pyszności, i że zjadłam wszystko jako pierwsza? Zgubi mnie kiedyś ta miłość do jedzenia…

Spotkanie było bardzo sympatyczne i przerwane zostało dość wcześnie (jak na nas) rano – czyli coś koło 2-3 – bo Xavi w pewnym momencie więcej już ziewał niż mówił ;)

Gracias, chicos.