30 września 2006

29.09 i 30.09

Nic ciekawego się chwilowo nie dzieje… Piątkowy dzień na uczelni równie ubogi w zajęcia, jak i spokojny (jedyne, co miałam, to tłumaczenie specjalistyczne – pierwsze zajęcia praktyczne… Uczę się, jak wstawiać napisy do filmów, bardzo fajowe:)). Po uczelni obiadek i mała eksploracja miasta – a raczej najbliższych okolic naszego mieszkanka, bo za wiele na ich temat nie wiemy :)

WIELKĄ NIESPODZIANKĘ zrobili mi rodzice, od których dostałam… LIST! No, może nie list, a kartkę (Asia, pamiętasz różową kartkę w motylki, którą kiedyś razem oglądałyśmy, bodajże w Empiku? Tę właśnie dostałam:)).
DZIĘKI WIELKIE!!!

Sobota…tak naprawdę zaczęła się dopiero koło południa (bo dopiero o 12 byłyśmy po śniadaniu, umyte i ubrane… całe rano było plotkowanie, tańce i śpiewy :P). Za wiele do sprzątania nie było – większość porządków robimy na bieżąco. Ogarnęłam co nieco swój pokój, znowu jest śliczniutki (i nadal różowiutk i:P) :) No, i oczywiście wielkie zakupy w Al Campo, bo coś jeść trzeba :)

I tyle… Dziewczyny poszły chwilowo spać, a ja – pilna uczennica :P – odrobiłam pracę domową na metodykę, a teraz piszę to, co czytacie. Za oknem ulewa, a chciałyśmy wieczorkiem iść na spacer… :( Może jeszcze przejdzie… Się okaże.

No, to na tyle dziś.
Ciao!

P.S. Na spacer, owszem, poszłyśmy, bo się wypogodziło. Pięknie tak, móc się nocą przechadzać po ślicznej dzielnicy Casco Viejo… Tak romantycznie…;)