08 października 2006

Weekend

W sobotę nie działo się zbyt wiele, tradycyjnie już spałyśmy dość długo (no, kto spał, ten spał, chyba nie muszę pisać, kto wstał jako pierwszy?;)), potem trochę poleniuchowałyśmy (przeplatając odpoczynek drobnymi porządkami), robiłyśmy zakupy, itd… Generalnie – nic ciekawego do opisywania :) Szczerze powiedziawszy, nawet pomimo kartki od rodziców i SMSa od Asi, którego wysłała mi kilka dni temu, zapomniałam zupełnie o moich imieninach. No cóż, bywa… ;)

Niedziela za to… Mateo złapie się zaraz za głowę ;) Wstałyśmy o 7 rano! Ja nawet o 6.50 :P Wszystko to z racji zaplanowanego wyjazdu do Lugo. Co prawda ostatecznie wycieczka nasza nie doszła do skutku (za długo by tłumaczyć, ale wstępnie przeniosłyśmy ją na czwartek – mamy wolne, bo jest święto:)), ale dzięki temu jakiż długi miałyśmy dzień do swojej dyspozycji! Nawet dziewczynom się to spodobało :)

Pogoda zapowiadała się cudownie, więc postanowiłyśmy udać się do parku Castro. Po drodze wpadłyśmy do kawiarenki, żeby spróbować tutejszego (czytajcie – hiszpańskiego, nie galicyjskiego) specjału – chocolate con churros. To czekolada na gorąco (pycha, taka gęsta) i takie… hmm… ciasteczka jakby, coś między faworkiem a pączkiem… powiedzmy ;) W każdym razie, bardzo kaloryczne, ale też smaczniutkie :)

Słońce grzało niemiłosiernie (trzeba było zdjąć i kurtkę i sweterek, ostatecznie zostałam w samej bluzce na ramiączkach;)), wobec czego w parku zrobiło się dość tłoczno. Na całe szczęście, większość zwiedzających to były wycieczki, które zmyły się raczej prędko i dzięki temu miałyśmy park niemal tylko do własnej dyspozycji ;) Narobiłyśmy fotek jak szalone. Mam nadzieję, że kiedyś chociaż kilka Wam tu zamieszczę (w przyszłości bliższej lub dalszej, pojęcia nie mam, kiedy zasiądę w sali komputerowej na dłużej…), bo – co dziwne – na niektórych ładnie nawet wyszłam :P

Powłóczyłyśmy się jeszcze trochę po Casco Viejo (ma swój urok ta część miasta, nie ma co…) i wróciłyśmy do domku, gdzie czekał na nas pyszny obiadek, który przygotowałam dzień wcześniej (a co się będę, pochwalę się:P Nie zawsze muszę być skromna ;)). Popołudnie upłynęło już bardziej leniwie, na odrabianiu zadań na uczelnię, oglądaniu telewizji i takich tam ;)

DZIEŃ BYŁ CUDOWNY, tak reasumując! ;)