02 października 2006

Wolny dzionek:)

Dziś nie musiałyśmy iść na uczelnię (dzień oficjalnej inauguracji roku akademickiego… po 2 tygodniach zajęć…no comments do tutejszego systemu), więc trochę sobie poleniuszkowałyśmy:) Uwielbiam te nasze rodzinne śniadanka… Zero pośpiechu, dużo frajdy… Wesoło jest i bardzo mi się to podoba :)

Tak w zasadzie, to poza zakupami w nowoodkrytym sklepie (Justynka, Twoja Dia% całkiem niezła jest, przynajmniej jeśli o kupowanie pewnych produktów chodzi) i gotowaniem zupy oraz smażeniem frytek… nie zrobiłyśmy za wiele ;) A, przepraszam, skończyłam moją pracę domową na metodykę. [Ludzie! Nawet nie wiecie jak cudownym wynalazkiem jest drukarka…Brakuje mi tu takiego sprzętu jak cho… ekhm.. Bardzo mi brakuje :P] Miałam w planie wypad do jakiegoś sklepu z ciuchami, no ale brakło czasu ;)

Wieczorkiem wpadłam na moment na net (nie ma to jak kafejka, w której pada internet i co pięć minut musisz restartować system… nie wiem, co się tam wczoraj działo…;/), pościągać wszystkie maile od Was :) Dziękuję, Kochani, jestem dość na bieżąco dzięki Waszym wieściom. Postaram się poodpisywać wkrótce, of course.

I tyle ciekawostek. Wciąż jeszcze nie znam swojego ostatecznego planu, ale to przecież Hiszpania, więc nie ma się co spieszyć… Do grudnia jest dużo czasu ;) A co do obaw większości z Was, że po powrocie będę z Wami chciała imprezować w środku tygodnia do białego rana… No cóż, już jestem tu do tego dość przyzwyczajona, więc… TRENUJCIE!:)

Pozdrawiam i całuję wszystkich (bo doszły mnie słuchy, że już pół rodziny i znajomych rodziny czytuje od czasu do czasu te moje nudne wypociny… współczucia, kochani, współczucia… Ale zawsze to jakiś alternatywny lek na bezsenność;)), trzymajcie się ciepło i słonecznie,

Wasza Jedyna W Swoim Rodzaju :P

M.